Przez pewien czas zachęcona bardzo pozytywnymi opiniami dotyczącymi palety cieni firmy Sleek o nazwie Au Naturel, nieco się na nią napaliłam, bo skoro zbiera tak wspaniałe opinie to musi to być cudo. Zakochałam się i kupiłam właśnie tą, która zawiera typowe kolory nude, swoją drogą są bardzo ładne.
No, ale przejdźmy do właściwej recenzji.
Po otrzymaniu paczki od razu wzięłam ją w swoje łapki i musiałam pooglądać ze wszystkich stron. Wykonanie jest całkiem ok, bardzo ładne lusterko, dość duże i spokojnie mogę się przy nim malować. Brakuje mi tylko podpisu wszystkich kolorów cieni na opakowaniu, a nie na folii, która od razu wyciągnęłam z pudełka, bo jest bardzo irytująca. Ogólnie pudełko prezentuje sie elegancko, ale każda wie jak ono wygląda ;)
Oczywiście musiałam je od razu wypróbować i jakież to wielkie rozczarowanie czekało mnie już po pierwszym ruchu pędzlem, gdyż zobaczyłam, że te cienie niemiłosiernie się sypią. Nałożyłam któryś z tych ciemniejszych na powiekę i miałam ochotę się rozpłakać, bo pod okiem miałam milion drobinek z tego cienia. Położyłam ją i pomyślałam, że w życiu jej już nie dotknę. Jednak po kilku dniach stwierdziłam, że przecież nie mogę pozwolić aby prawie 40 zł poszło na marne, więc postanowiłam się z nią zaprzyjaźnić albo chociaż zacząć się wzajemnie tolerować. Te jaśniejsze cienie są dość fajne, przynajmniej nie widać jak się sypią, natomiast tych ciemniejszych staram się używać jak najmniej.
Co do pigmentacji to nie jest źle, kolor jest intensywny i dość trwały, dość ładnie się rozcierają, ale przy ich aplikacji trzeba bardzo uważać na osypywanie.
Stwierdzam również, że te odcienie matowe dużo lepiej spisują się od tych satynowych, ponieważ z tymi drugimi miałam okropny problem przy nakładaniu, rolowały się i zamiast zostawać na powiece lądowały na policzku, dość uciążliwe. Zamiast normalnie pocierać pędzlem jakby wbijałam je w powiekę, inaczej się nie dało. Przy nakładaniu palcem był problem, bo cienie nie chciały z palca schodzić na powiekę, tylko na nim zostawały.
+ plusy:
-ładna kolorystyka
-dobrze wykonane pudełko
-dość dobra pigmentacja
-trwałe
- minusy:
- osypywanie
-problematyczne nakładanie satynowych cieni
-rolowanie na powiece
-nieadekwatna cena do jakości
Ogólna ocena
3/6
Kupiłabym po raz kolejny?NIE.
Sleek ma to do siebie ,że lubi pędzle syntetyczne ;)
OdpowiedzUsuńJa mam dwie paletki i jestem absolutnie zakochana,ale to fakt,ze Sleekiem trzeba nauczyć się pracować. :)
Pozdrawiam ;)
Może akurat się nią nauczę malować i się jeszcze przekonam ;)
UsuńPlanowałam kupić tę paletkę ale po Twojej recenzji na pewno tego nie zrobię ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy,
lashlovemakeup.blogspot.com
ja właśnie zamierzam ją kupić i garden of eden i pędzle znalazłam na allegro fajne ;) wiem że większość chwali te paletki
OdpowiedzUsuńMi nie spasowała, może po prostu nie umiem się nią malować, póki co próbuję cos nią osiągnąć, ale używam tylko tych jaśniejszych cieni, przynajmniej nie widać tego co się osypuje :D
UsuńU mnie paletki Sleeka bardzo dobrze się spisują. :)
OdpowiedzUsuńdzięki za tą recenzję :) ostatnio stałam przy boxie sleeka i się nawet zastanawiałam, ale uznałam, że skoro zaczynam pracować z cieniami i nie mam zbytnio doświadczenia w tym temacie to wezmę coś tańszego.I ewentualnie poczytam jakieś recenzje. I kupiłam Make up Revolutnion Iconic 2. Jestem zakochana w tej paletce i jeśli będziesz miała okazję... polecam. Wiele osób narzeka, ale znacząca ilość ludzi chwali. Ja jestem w tej 2 grupie. Są mega trwałe, nie obsypują się w ogóle! Przyjemnie się je nakłada, dołączony duuuży podwójny pędzelek, opakowanie okej, same cienie się w nim nie "wysypują". I kosztuje 20, nie 40 jak to niedociągnięcie sleeka ;)
OdpowiedzUsuńMasz świetny blog. Zdecydowanie będę zaglądać :)
Jest mi niezmiernie miło, że moja recenzja się na coś przydała ;) Ja na Revolution mam ochotę już od dłuższego czasu, jednak bardziej kusi mnie paleta Rose Golden Zoevy i chyba zacznę sobie na nią zbierać ;)
Usuń