piątek, 26 grudnia 2014

Ulubieńcy 2014

Dzisiaj jeszcze świątecznie, ale ja uwielbiam drugi dzień świąt kiedy to jestem w domu i mam cały dzień dla siebie i oddaję się tym drobnym przyjemnościom jakimi są oglądanie filmów, czytanie książek no i oczywiście jedzenie :D Ale dla mnie również przyjemnością jest pisanie, dlatego też postanowiłam się zabrać za moich pierwszych ulubieńców i będą tą ulubieńcy roku, więc post będzie dość obszerny i długi. Będę bardzo wdzięczna jeżeli ktoś dotrwa do końca i pozostawi po sobie coś w postaci komentarza lub obserwacji, moje serce bardzo się wtedy raduje, nawet nie wiecie jak mi to poprawia humor ;)
Robiąc takie delikatne podsumowanie muszę również przyznać, że przez ten rok wiele zmieniło się w mojej pielęgnacji ciała i twarzy, na lepsze oczywiście. Zmieniło się również moje podejście do makijażu i stał się on moją pasją, którą staram się rozwijać, wciąż jestem początkującą w tej dziedzinie, ale mam nadzieję, że szybko nadrabiam zaległości i już niedługo to od mnie można będzie się czegoś nauczyć :D

 
Przejdę może do sedna sprawy, bo post będzie jak niekończąca się historia.

I PIELĘGNACJA WŁOSÓW
Tutaj nie działo się zbyt wiele, ale własnie w tym roku odkryłam mój ukochany szampon do włosów i również odżywkę, wszystko z tej samej serii firmy Dove:
Ta seria jest wspaniała, włosy są miękkie i puszyste, również nie mam już problemu łupieżu, z którym borykałam się od dziecka. Wiem, że szybko szamponu i odżywki nie zmienię ;)

Kolejnym moim odkryciem roku w tej kategorii jest farba do włosów. Przerobiłam ich już wiele, bo farbuję włosy od jakichś 5 lat, więc mam już kilka swoich znienawidzonych farb, które były tragiczne i praktycznie takie zdanie miałam o każdej, dopóki nie odkryłam farby od Garniera o nazwie Olia. 
Moim zdaniem to świetna alternatywa, włosy maja bardzo żywy kolor i nie odbiega on bardzo od tego na opakowaniu, jak widać farbuję jasnym brązem i jest on dokładnie taki jak ma być, a zwykle kończyło się na tym, że moje włosy robiły się czarne. Gorąco ją polecam i chyba nie zamienię na inną ;)

II PIELĘGNACJA CIAŁA I TWARZY 
Niedawno, bo 20 dni temu na prezent mikołajkowy od siostry dostałam peeling cukrowy z Farmony, jest to seria Tutti Frutti, opakowanie jest ogromne, a zapach przepiękny. Dodatkowo mogę jeszcze dodać, że skóra po nim jest fantastycznie nawilżona, ma się wrażenie, że on ma w sobie jakiś olej. Po użyciu niczego nie miałam takiej skóry, nie da sie tego opisać, ale jest wspaniały. Zresztą jak cała seria Tutti Frutti, o której zrobię osobny post i tam wychwalę je odpowiednio :D

Przez prawie cały roku do mycia twarzy używałam tego żelu z serii aqua effect firmy Nivea 
Przepraszam za zdjęcie z internetu, ale mój już nie nadaje się do fotografowania, a nowego opakowania jeszcze nie kupiłam, bo to nie pierwsze i nie ostatnie opakowanie tego produktu. Bardzo podoba mi się to, że dobrze myje twarz, ale również zmywa makijaż, nawet ten mocny, co jest jego dużym plusem, bo ja nie lubię mieć wielu produktów i żel do mycia twarzy jest dla mnie również żelem do zmywania makijażu. Firma Nivea bardzo rzadko mnie zawodzi i w mojej pielęgnacji twarzy jest niezastąpiona, dlatego z niej chyba nigdy nie zrezygnuje.
Kolejnym produktem, do pielęgnacji twarzy, moim ulubionym, z tej samej serii firmy Nivea jest krem, który doczekał się mojej recenzji i znaleźć ją możecie, w którymś z poprzednich postów, jest to krem na noc 

Kolejnym moim ulubieńcem w kwestii pielęgnacji jest krem z firmy Oriflame z tej starej serii Optimals, niestety jego już nie produkują i szukam teraz czegoś co godnie go zastąpi kiedy już ten się skończy. Co do samego kremu to jest bardzo fajny, bo po jego nałożeniu czuje się takie przyjemne mrowienie. Dzięki witaminie C redukuje nieco sińce pod oczami, moim zdaniem świetny, niestety chyba już nie do dostania.

Oczywiście ważna jest też pielęgnacja ust i tutaj moim niezastąpionym numerem jeden jest pomadka z Marizy, naturalna, mam również bananową i truskawkową, ale naturalna jest najlepsza. Bardzo dobrze nawilża usta, do tego nie ma żadnego smaku, dlatego jest taka neutralna i wspaniała, dobrze również nadaje się pod błyszczyk czy pomadkę.


III KOLORÓWKA
Moja ulubiona kategoria i zdecydowanie będzie tego najwięcej.

Coś co katuję codziennie, czyli moje ukochane cienie do oczu z firmy Oriflame, nie znam dokładnie ich nazwy, bo wszystko mi się pościerało, ale jest ona dosyć znana i lubiana z tego co się orientuję, no i również nie jest bardzo droga, a cienie są bardzo fajne i długo się utrzymują co jest dla mnie bardzo ważne, ponieważ mam opadającą powiekę. Wszystkie są satynowe, jedynie to może nieco przeszkadzać, ale ja lubię takie kolorki, więc sprawdza się niesamowicie.

Jeśli oczy, to muszą być również kredki, a oto moje ulubione kredki firmy Avon, choć fanką tej firmy nie jestem i twierdzę, że to chyba najgorsza katalogowa firma to te kredki są dla mnie świetne. Bardzo podobają mi się kolory, ja mam czarną, brązową i taką ciemną niebieską, wszystkie są z brokatem, chociaż ten brokat jest mało widoczny na powiece, a miała to być kolekcja typowo shine, to im nie wyszło. Dla mnie są fajne i lubię ich używać. Wygodne są również, bo nie trzeba ich strugać.

Teraz mój eyeliner z firmy Miss sporty. Wiem, że wiele osób na niego narzeka, ale ja kompletnie nie wiem dlaczego, bo mi się nie rozmazuje, bardzo wygodnie się nim maluje no i jest naprawdę czarny. Czego więcej potrzeba? Początkowo miałam z nim problem, bo nie umiałam się nim malować, ale teraz jest moim ulubionym.

Mój tusz do rzęs nr 1 to Scandaleyes retro glam od Rimmela. Kupiłam go na jednej z Rossmannowskich wyprzedaży i został ze mną na dłużej. Nie osypuje się, daje bardzo fajne wykończenie, no może nieco skleja rzęsy albo ja nie umiem się nim do końca malować, ale z moich bardzo króciutkich rzęs jest w stanie zrobić coś co wygląda całkiem nieźle, więc jestem niego jak najbardziej zadowolona.

Rozświetlająco-brązująco-różowiące kuleczki z serii Giordani Gold od Oriflame, nie były tanie, ale mam je już jakieś 2 lata, a dalej jest ich dużo i dalej dają świetny efekt. Inwestycja na lata. 

Mój najnowszy ulubieniec to ten błyszczyk, który na daje ustom "twój osobisty odcień różu", on jest taki, że albo się go kocha albo nienawidzi. Ja początkowo go znienawidziłam, ale obecnie często gości na moich ustach, bo jest trwały i tak jakby wchodzi w usta. Nawet jeśli go na ustach już nie ma to kolor nadal pozostaje. Bardzo fajna sprawa. Niestety nie można wybrać sobie koloru, bo jest jeden i on tak jakby wzmacnia naturalny kolor ust.
IV PĘDZLE
Na dzień dzisiejszy posiadam bardzo mało pędzli i ulubionych mam 2. 

Pędzel do różu z Biedronki :D Może śmieszne brzmi, ale moim zdaniem jest cudowny, bo nakładanie nim różu to czysta przyjemność. Ja go uwielbiam, jest nieco krzywy, bo cały czas ta rączka mi wypada podczas mycia i muszę ją przyklejać, ale jakoś to przeżyję. Pędzel kupiłam w zestawie z 4-ma innymi, a kosztowały 5 zł, więc to mój zakup życia póki co :D

Tego pędzla nie znałabym, gdyby nie moja siostra, ponieważ dostała ona taki sam ode mnie na urodziny i się w nim zakochała, więc ja kupiłam też dla siebie i jestem zachwycona, jest mięciutki i bardzo dobrze się sprawuje, nie wygina, dobrze sie go myje. Póki co mój ulubieniec. Może się to zmienić, gdy zakupię lepsze pędzle, ale na dzień dzisiejszy jest świetny. Jest to pędzel z serii sense body, uroku dodaje mu również ten kryształek Swarovski.

V POZOSTAŁE

Moje ukochane perfumy od Jeanne Arthes, kosztowały coś koło 30 zł, buteleczka mieści 100 ml, no i sama ona jest wprost bajeczna. Zapach również nieziemski, przynajmniej dla mnie, bo wiadome, że każdy ma swój gust, ale dla mnie strzał w 10!

No i to byłoby na tyle. Dziękuje tym, którzy wytrwali i przeczytali, jesteście wielcy. 
No i do przeczytania następnym razem.
Pozdrawiam.

1 komentarz:

Jeśli doceniasz moją prace i chcesz uczynić ją bardziej satysfakcjonującą dla mnie to pozostaw po sobie komentarz, obserwację, jeśli Twój blog okaże się dla mnie również ciekawy, to na pewno się odwdzięczę ;)